Przejdź do głównej zawartości

Rozdział III

       Po wystawnym obiedzie wszyscy udali się na Mszę Św., po czym zaczęli się rozchodzić.

- Masz ochotę na spacer? – ks. Michał dogonił Karolinę.
- Jasne, czemu nie. – odparła.

       Oboje pożegnali się ze wszystkimi i poszli w swoją stronę. Przez parę minut szli w ciszy, ale mężczyźnie zaczęło to przeszkadzać.

- To .. co tam u Ciebie? – nie miał pojęcia o co spytać.
- W porządku, odpoczywam od szkoły.– oznajmiła z uśmiechem.
- Czyli zaczęłaś praktyki co? – spytał – Gdzie teraz pracujesz?
- W zakładzie fotograficznym. – odpowiedziała.
- Odwiedzę Cię. – spojrzał na nią.
- A zapraszam. – uśmiechnęła się.

       Powoli rozmowa zaczęła się rozkręcać. Co trochę znajdywali jakiś nowy temat do rozmów. W końcu nie widzieli się już dwa miesiące. Jak się poznali? Kiedy Karolina poszła do pierwszej klasy technikum, jej wujek został proboszczem w parafii, w której był ks. Michał. Karolina często przebywała na plebani, przez co poznała wszystkich księży tam pracujących. W czasie wakacji ks. Michał został przeniesiony do innej parafii. Ta wiadomość nie należała do dobrych. Taki bieg wydarzeń przyczynił się do tego, że Karolina i Michał nie mogli widywać się tak często jak dotychczas.

- To mój dom. – powiedziała Karolina, kiedy doszli do kamienicy, w której mieszkała. – wejdzie ksiądz? – zaprosiła go.
- Nie, dzięki, może innym razem. – uśmiechnął się, mimo że z jego oczu czytała, że bardzo chciał wejść. – Ja już będę wracał, muszę ogarnąć kiedy mam busa do domu. – uśmiechnął się z wysiłkiem.
- Rozumiem, ale jakby co to zapraszam w każdej wolnej chwili. – odwzajemniła uśmiech.
- W każdej chwili? – spytał z cwaniackim uśmiechem.
- Oj no .. – zbulwersowała się dla żartów – Wie ksiądz o co mi chodzi. – powiedziała.
- Rozumiem Cię. – roześmiał się, po czym przytulił przyjaciółkę, na pożegnanie.
- Do zobaczenia za kolejne dwa miesiące. – szepnął.
- E no, mam nadzieję, że szybciej się zobaczymy. – odpowiedziała. Po paru minutach zbierania się do ostatniego pożegnania przed powrotem księdza do swoich codziennych obowiązków Karolina zostawiła przyjaciela pod domem. Ten chwilę postał, po czym sam ruszył w stronę przystanku.

***

- „Just gonna stand there and watch me burn. But that's alright because I like the way it hurts” – Karolina szykowała się już do snu, kiedy usłyszała dzwonek jej telefonu.
- Słucham? – spytała.
- Hej to ja Marcin. Nie przeszkadzam?
- Hej, skąd, jasne, że nie przeszkadzasz. Ale mogę wiedzieć czemu dzwonisz do mnie o dziewiątej wieczorem co?
- Chciałem Cię powiadomić, że jutro idziemy w plener, więc masz się ubrać cieplej niż zwykle. – uśmiechnął się.
- Ahaś, ale ja się ubieram ciepło. – na jej twarzy pojawił się cwaniacki uśmiech, który miał swoje odzwierciedlenie w tonie głosu.
- Nie no, oczywiście ubierasz się jak na zimę. – zaczął się z nią droczyć.
- Okey, okey, ubiorę się cieplej, ale nie zdziw się, jeżeli wejdę do zakładu w niezapiętej kurtce. – uśmiechnęła się.
- Tylko spróbuj tak wejść. – użył sarkazmu – A wymyślę Ci jakąś karę.
- Już się boję. – przez parę minut rozmawiali przez czysty sarkazm.
- A jak tam obiad co? – spytał, na co Karolina trochę się zdziwiła, że coś na ten temat wiedział, ale zaraz sobie przypomniała, że wspominała mu coś w piątek.
- A w porządku. Było parę osób z oazy, których dawno nie widziałam, ogólnie zrobiłam trochę zdjęć, jutro Ci je pokażę.
- Ale nie na aparacie.
- Spoko, pamiętam: „Na aparacie nie ogląda się zdjęć”. – przytoczyła regułkę wpajaną jej i Jesice na praktykach od pierwszego dnia.
- No i chociaż trochę pamiętasz z moich lekcji, cieszę się. – oznajmił.
- Yh, okey, a teraz Cię przeproszę, ale ja już idę spać, pogadamy jutro w pracy. – uśmiechnęła się miło.
- No późno już. To do jutra. Nie spóźnijcie się. Dobranoc.
- Okey, dobranoc. – wymienili się uśmiechem zawartym w słowie i rozłączyli się.

          Karolina odłożyła telefon i położyła się do łóżka. Pogrążona w swoich myślach zasnęła.

*****

Witam wszystkich ;*
Wiem, że rozdział jest zbyt krótki, ale na pewno będą dłuższe. Wczoraj wróciłam z Rzymu, z którego przywiozłam sporo przeżyć, a co najważniejsze wenę. Tak więc myślę, iż najbliższe odcinki będą Wam się podobać ;*
Pozdrawiam, Caroline.♥

Komentarze

  1. Super rozdział i ogólnie super opowiadanie! Naprawdę bardzo wciąga, masz talent :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, a pozostałe również świetne. ;) Uważam, że za jakiś czas na blog będzie wchodzić duuużo ludzi! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. fajnie piszesz, ale wg mnie za dużo dialogów .

    OdpowiedzUsuń
  4. Z rozdziału na rozdział lepiej, tylko szkoda że tak mało, mogłabyś więcej, ale Ty to specjalnie robisz, że zostawiasz nas tak w napięciu. Dobrze że od razu mam następny rozdział do czytania haha. Więc biorę się za niego, fdcfvd

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział, ale ja bym dodała więcej szczegółów. Co prawda lubię dialogi, ale chciałabym więcej opisów postaci, miejsc..

    www.my-life-in-warsaw.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. naprawdę masz talent:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział czternasty

Parę dni później                     Wielkie pakowanie. Młoda brunetka biegała po mieszkaniu w celu znalezienia najpotrzebniejszych rzeczy. - Nie mogłaś się spakować wcześniej? – Krystian próbował obejrzeć odcinek swojego ulubionego serialu. - Dobrze wiesz, że takie rzeczy zostawiam na ostatnią chwilę. Z reguły wtedy idzie mi to zręczniej. – krzyknęła z łazienki. – Pliss, pomóż mi. – dodała po tym, jak w pośpiechu zrzuciła na podłogę mydelniczkę. - Dobra, już idę. – odparł zrezygnowany brunet.                     Dwie godziny później Karolina była gotowa do wyjazdu. Krystian zniósł walizkę siostry do auta, by nie musieć siłować się z nią następnego dnia rano. - Dzięki, brat. Jesteś super. – przytuliła o głowę wyższego od siebie mężczyznę. - Nie ma sprawy, a teraz idź spać. Wstajemy o czwartej. – wygonił ją do domu. Sam wrócił chwilę później.     ...

Prolog

Szła po kumpele do szkoły. Kończyły godzinę później niż ona, a miały iść gdzieś po zajęciach. Od paru godzin kropiło, szła z czarną parasolką rozmyślając o swojej sympatii. Niecały tydzień temu spotkali się na zabawie andrzejkowej. Ich znajomi widząc jak tańczą, rozmawiali między sobą, o tym jaka ładna z nich para. Tak pragnęła, żeby byli razem, ale nie wiedziała co czuł do niej Patryk. Miłość? A może to tylko przyjaźń? Przechodząc przez przejście dla pieszych zauważyła znajomego. Przemek szedł w stronę, w którą zmierzała, więc postanowiła, że przyspieszy i dołączy się do niego. "Przecież nie będę szła za nim. Co innego, gdybyśmy się nie znali." pomyślała. - Hej Przemek - uśmiechnęła się do kolegi. - O, Karolina! Hej - chłopak wyraźnie był mile zaskoczony przypadkowym spotkaniem ze swoją szkolną sympatią. - Co tam? - spytała. - A w porządku, a co u Ciebie? Słyszałem, że jedziesz do Rzymu. - Tak, jadę. Fajnie, że też jedziesz. - uśmiechnęła się. Rozmawiali tak jeszcze ...

Rozdział dziewiąty

************************************ Dziękuję za wszystkie komentarze i zapraszam do dalszego komentowania mojego bloga ;** Życzę miłej lektury ;) Pozdrawiam ;) ************************************                    Kiedy Przemek zobaczył, że Karolina bierze z lady kwiaty, poczuł kłucie w sercu. Czyżby zazdrość? Zamyślił się, ale nie na długo, ponieważ Karolina, podczas gdy układała bukiet ukłuła się w palec. - Auć, fuckin’ shit – powiedziała cicho, po czym przyłożyła zraniony palec do ust. - Od kogo kwiaty? – spytał Przemek, gdy wychodzili ze studia. Starał się, żeby w jego głosie nie dało się czuć złości. - Chcesz znać prawdę, czy wolisz kłamstwo? – odpowiedziała pytaniem. - Co za pytanie, oczywiście, że chcę znać prawdę. – rozchmurzył się. - Od księdza Michała. – powiedziała ściszając głos. - Zrobił Ci coś, a teraz przeprasza? – tym razem Karolina poznała, że Przemek się wkurzył. - Czemu od razu przeprosiny, co? Po pr...